Kiedy Agatka zachorowała dostała od mojej przyjaciółki kilka bajek, które miały pomóc w oswojeniu choroby. Chciałabym podzielić się z Wami kilkoma. Oczywiście bajki możecie modyfikować wg. własnych a raczej wg. dziecka potrzeb. To ono może być bohaterem i walczyć z groznym wrogiem - chorobą.
Elżbieta Janikowska.
Zastosowanie bajki - może sprawić, że dziecko będzie świadomie uczestniczyło w procesie zdrowienia, wiadomo bowiem, jak wiele zależy od psychiki pacjenta i jego woli walki z chorobą.
Bajka zmodyfikowana na potrzeby Agatki.
Agatka doskonale wiedziała, kim będzie kiedy dorośnie.
- Będę księżniczką, będę sprawiedliwie rządzić moim królestwem, gdzie wszystkie dzieci będą radosne i szczęśliwe - odpowiadała, kiedy dorośli pytali ją, czy zostanie nauczycielką czy tancerką - zaprzyjaznię się z innymi księżniczkami i zaproszę je, żeby odwiedziły moje królestwo.
Ulubionymi zabawkami Agatki były oczywiście lalki i zamek My Little Pony. Zajmowały wszystkie półki w jej pokoju. Czasami budowała nowe zamki z klocków lego a potem laleczki odwiedzały się na wzajem.
Właśnie jedna z laleczek w swoim samolocie podążała w stronę kuchni w odwiedziny do koleżanki, kiedy dziewczynkę oślepiło jasne, pulsujące światło, a w uszach poczuła przerazliwy świst i zgrzytanie, jakby ktoś przeciągał kawałkiem metalu po szkle. Agatka nie wiedziała, czy zakryć rękoma oczy, żeby nie patrzeć na te świetliste błyski, czy raczej zamknąć uszy, żeby nie słyszeć tych przerazliwych dzwieków. Ale w tej ostatniej chwili dostrzegła, jak tuż przed nią ląduje ogromny śmigłowiec, rozświetlony milionem drobniutkich lampeczek, a na samym szczycie pojazdu pojawia się jakaś głowa z kołtunami. Przerazliwie blada twarz z wyłupiastymi oczami, wielkim nosem i dziwacznym głosem.
- trele, fele, mantra, fantra - tajemnicza postać wydaje z siebie jakieś dziwne głosy.
- Nie rozumiem...- szepce Agatka, ze smutkiem kręcąc głową - nie znam tego dziwnego języka.
Wiedzma machnęła czarodziejską różdżką i Agatka słyszy już teraz wyrażnie jej przerazliwy głos:
- Jestem czarownicą Leukocytką. Moje królestwo Białaczka jest za małe dla mnie i moich sióstr, dlatego szukam królestwa gdzie możemy się przeprowadzić. Zniszczę wszystkich mieszkańców i my tam zamieszkamy.
Agatka bardzo się zdziwiła:
- Dlaczego chcesz zniszczyć szczęśliwą krainę, która ma się stać waszym nowym domem? Nie możecie się z nimi zaprzyjaznić?
Leukocytka pokręciła przecząco głową:
- Nie ma mowy! Mieszkańcy krainy Białaczka nie mogą się z nikim przyjaznić, mogą tylko niszczyć.
- Ale w mojej krainie wcale nie jest tak miło-Agatka próbowała przekonać czarownicę, że wybrała sobie niewłaściwy cel podróży. - Dzieci codziennie muszą chodzić do szkoły, odrabiać lekcje. Musisz chyba lecieć dalej...
- Najpierw moje siostry przeprowadzą gruntowne rozpoznanie terenu- zdecydowała wiedzma. Uniosła w górę swoją długą, chudą rękę, w której trzymała jakiś przedmiot. -Jeśli okaże się, że trafiłyśmy na właściwe miejsce, inwazja będzie natychmiastowa.
To mówiąc rozprostowała swoje szponiaste, blade paluchy a wtedy białe ostre drobinki wyskoczyły jak z procy, rzuciły się w stronę Agatki, oblepiły ją jak natrętne muchy i dziewczynka poczuła, że wnikają w każdą cząstkę jej ciała.
- Ratunku...- chciała krzyknąć z całych sił, ale z jej ust wyrwał się tylko lekki szmer. Znowu przerażliwie błysnęło światło i dziewczynka straciła przytomność.
Kiedy się ocknęła, usłyszała miarowe, ciche pikanie jakiegoś urządzenia. Z trudem otworzyła oczy. Leżała na szpitalnym łóżku, jej prawa ręka połączona była cienką rurką z butelką zawieszoną na wysokim stojaku, a na monitorku, który stał obok łóżka przeskakiwały jakieś śmieszne kreseczki i to właśnie on wydawał te piskliwe dzwięki.
- Dzięki Bogu, córeczko! - usłyszała cichy głos mamy i ujrzała nad sobą zatroskane twarze rodziców.- odzyskałaś przytomność! Zaraz wezwę panią doktor.
- Mamo! - wyszeptała Agatka próbując chwycić ją za rękaw ręką, do której nie była przyczepiona rurka. - Muszę Ci coś powiedzieć, to bardzo ważne !
- Ciii !- mamusia pogłaskała delikatnie dziewczynkę po głowie - Nie możesz się tak denerwować, musisz odpoczywać, jesteś teraz bardzo osłabiona...
- Tatusiu, nie ma chwili do stracenia, musimy walczyć z najezdzcami z planety Białaczka, bo inaczej zniszczą całą naszą krainę...- Agatka próbowała przekonać tatusia, że to sprawa niezmiernie ważna.
Mama zdumiona patrzyła na córkę:
- Kochanie, skąd wiesz, że to białaczka? Słyszałaś naszą rozmowę z Panią doktor?
- mamo, zaatakowali mnie szpiedzy wiedzmy Leukocytki!- próbowała tłumaczyć dziewczynka. - Jeśli natychmiast nie zaczniemy działać, cała nasza szczęśliwa kraina będzie zagrożona.
Tatuś poszedł po panią pielęgniarkę aby podała Agatce coś na gorączkę, bo mówi od rzeczy...
Pani pielęgniarka poprosiła lekarza dyżurnego. Agatka postanowiła, że opowie mu o swoim spotkaniu z czarownicą Leukocytką. Doktor powinien ją zrozumieć.
Lekarz cierpliwie wysłuchał opowieści dziewczynki, kiwał przy tym cierpliwie głową.
- No cóż, moja droga, widzę, że Leukocytce nie pójdzie tak łatwo z opanowaniem Twojego królestwa, jak jej się wydawało. Ma przed sobą godnego przeciwnika. Jesteś bardzo dzielna, Agatko. Musisz jednak wiedzieć, że walka będzie Cię kosztowała wiele trudu, bólu i wysiłku.
- Zrobię wszystko, żeby uratować krainę! - przyrzekła uroczyście Agatka. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby stchórzyć, albo się poddać.
Rzeczywiście, nie było łatwo. Agatka musiała pozostać w szpitalu, gdzie codziennie przechodziła kolejne badania, dostawała zastrzyki i kroplówki. Oprócz tego, że zabiegi te może nie tak bardzo, ale jednak były bolesne, Agatka czuła się bardzo osłabiona, czasami nawet z trudem wstawała z łóżeczka. Mimo to wciąż powtarzała sobie.
- Niech sobie nie myśli ta podła Leukocytka, że uda jej się mnie pokonać!
I z zaciśniętymi zębami dzielnie wysuwała rączkę, aby pani pielęgniarka pobrała jej krew do kolejnych badań.
Tak było wiele miesięcy. Badania, kroplówki, zastrzyki znów badania. Nudne szpitalne popołudnia i wieczory. Aż pewnego jesiennego dnia do Agatki przyszedł pan doktor, ten który wysłuchał opowieści o Leukocytce i powiedział, że Leukocytka zwiewa tak, że omal nie zgubiła swoich wielkich buciorów, a za nią cała jej świta. Przepychają się wskakując do swojego świetlistego pojazdu, byleby tylko jak najszybciej uciec na swoja planetę Białaczka.
-Przybij piątkę, bohaterko! - powiedział do dziewczynki - udało się nam! Zwyciężyliśmy ! Musimy tylko naprawić szkody, jakich narobiła wstrętna Leukocytka...
Agatka lekceważąco wzruszyła ramionami:
- Teraz to już naprawdę drobiazg...Po tym, jak pokonałam najeżdzców nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych...
Walka może być bardzo długa i ciężka ale wówczas zwycięstwo smakuje jeszcze lepiej.
Dla wszystkich małych, dzielnych wojowników - DACIE RADĘ.
Elżbieta Janikowska.
Zastosowanie bajki - może sprawić, że dziecko będzie świadomie uczestniczyło w procesie zdrowienia, wiadomo bowiem, jak wiele zależy od psychiki pacjenta i jego woli walki z chorobą.
Bajka zmodyfikowana na potrzeby Agatki.
Agatka doskonale wiedziała, kim będzie kiedy dorośnie.
- Będę księżniczką, będę sprawiedliwie rządzić moim królestwem, gdzie wszystkie dzieci będą radosne i szczęśliwe - odpowiadała, kiedy dorośli pytali ją, czy zostanie nauczycielką czy tancerką - zaprzyjaznię się z innymi księżniczkami i zaproszę je, żeby odwiedziły moje królestwo.
Ulubionymi zabawkami Agatki były oczywiście lalki i zamek My Little Pony. Zajmowały wszystkie półki w jej pokoju. Czasami budowała nowe zamki z klocków lego a potem laleczki odwiedzały się na wzajem.
Właśnie jedna z laleczek w swoim samolocie podążała w stronę kuchni w odwiedziny do koleżanki, kiedy dziewczynkę oślepiło jasne, pulsujące światło, a w uszach poczuła przerazliwy świst i zgrzytanie, jakby ktoś przeciągał kawałkiem metalu po szkle. Agatka nie wiedziała, czy zakryć rękoma oczy, żeby nie patrzeć na te świetliste błyski, czy raczej zamknąć uszy, żeby nie słyszeć tych przerazliwych dzwieków. Ale w tej ostatniej chwili dostrzegła, jak tuż przed nią ląduje ogromny śmigłowiec, rozświetlony milionem drobniutkich lampeczek, a na samym szczycie pojazdu pojawia się jakaś głowa z kołtunami. Przerazliwie blada twarz z wyłupiastymi oczami, wielkim nosem i dziwacznym głosem.
- trele, fele, mantra, fantra - tajemnicza postać wydaje z siebie jakieś dziwne głosy.
- Nie rozumiem...- szepce Agatka, ze smutkiem kręcąc głową - nie znam tego dziwnego języka.
Wiedzma machnęła czarodziejską różdżką i Agatka słyszy już teraz wyrażnie jej przerazliwy głos:
- Jestem czarownicą Leukocytką. Moje królestwo Białaczka jest za małe dla mnie i moich sióstr, dlatego szukam królestwa gdzie możemy się przeprowadzić. Zniszczę wszystkich mieszkańców i my tam zamieszkamy.
Agatka bardzo się zdziwiła:
- Dlaczego chcesz zniszczyć szczęśliwą krainę, która ma się stać waszym nowym domem? Nie możecie się z nimi zaprzyjaznić?
Leukocytka pokręciła przecząco głową:
- Nie ma mowy! Mieszkańcy krainy Białaczka nie mogą się z nikim przyjaznić, mogą tylko niszczyć.
- Ale w mojej krainie wcale nie jest tak miło-Agatka próbowała przekonać czarownicę, że wybrała sobie niewłaściwy cel podróży. - Dzieci codziennie muszą chodzić do szkoły, odrabiać lekcje. Musisz chyba lecieć dalej...
- Najpierw moje siostry przeprowadzą gruntowne rozpoznanie terenu- zdecydowała wiedzma. Uniosła w górę swoją długą, chudą rękę, w której trzymała jakiś przedmiot. -Jeśli okaże się, że trafiłyśmy na właściwe miejsce, inwazja będzie natychmiastowa.
To mówiąc rozprostowała swoje szponiaste, blade paluchy a wtedy białe ostre drobinki wyskoczyły jak z procy, rzuciły się w stronę Agatki, oblepiły ją jak natrętne muchy i dziewczynka poczuła, że wnikają w każdą cząstkę jej ciała.
- Ratunku...- chciała krzyknąć z całych sił, ale z jej ust wyrwał się tylko lekki szmer. Znowu przerażliwie błysnęło światło i dziewczynka straciła przytomność.
Kiedy się ocknęła, usłyszała miarowe, ciche pikanie jakiegoś urządzenia. Z trudem otworzyła oczy. Leżała na szpitalnym łóżku, jej prawa ręka połączona była cienką rurką z butelką zawieszoną na wysokim stojaku, a na monitorku, który stał obok łóżka przeskakiwały jakieś śmieszne kreseczki i to właśnie on wydawał te piskliwe dzwięki.
- Dzięki Bogu, córeczko! - usłyszała cichy głos mamy i ujrzała nad sobą zatroskane twarze rodziców.- odzyskałaś przytomność! Zaraz wezwę panią doktor.
- Mamo! - wyszeptała Agatka próbując chwycić ją za rękaw ręką, do której nie była przyczepiona rurka. - Muszę Ci coś powiedzieć, to bardzo ważne !
- Ciii !- mamusia pogłaskała delikatnie dziewczynkę po głowie - Nie możesz się tak denerwować, musisz odpoczywać, jesteś teraz bardzo osłabiona...
- Tatusiu, nie ma chwili do stracenia, musimy walczyć z najezdzcami z planety Białaczka, bo inaczej zniszczą całą naszą krainę...- Agatka próbowała przekonać tatusia, że to sprawa niezmiernie ważna.
Mama zdumiona patrzyła na córkę:
- Kochanie, skąd wiesz, że to białaczka? Słyszałaś naszą rozmowę z Panią doktor?
- mamo, zaatakowali mnie szpiedzy wiedzmy Leukocytki!- próbowała tłumaczyć dziewczynka. - Jeśli natychmiast nie zaczniemy działać, cała nasza szczęśliwa kraina będzie zagrożona.
Tatuś poszedł po panią pielęgniarkę aby podała Agatce coś na gorączkę, bo mówi od rzeczy...
Pani pielęgniarka poprosiła lekarza dyżurnego. Agatka postanowiła, że opowie mu o swoim spotkaniu z czarownicą Leukocytką. Doktor powinien ją zrozumieć.
Lekarz cierpliwie wysłuchał opowieści dziewczynki, kiwał przy tym cierpliwie głową.
- No cóż, moja droga, widzę, że Leukocytce nie pójdzie tak łatwo z opanowaniem Twojego królestwa, jak jej się wydawało. Ma przed sobą godnego przeciwnika. Jesteś bardzo dzielna, Agatko. Musisz jednak wiedzieć, że walka będzie Cię kosztowała wiele trudu, bólu i wysiłku.
- Zrobię wszystko, żeby uratować krainę! - przyrzekła uroczyście Agatka. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby stchórzyć, albo się poddać.
Rzeczywiście, nie było łatwo. Agatka musiała pozostać w szpitalu, gdzie codziennie przechodziła kolejne badania, dostawała zastrzyki i kroplówki. Oprócz tego, że zabiegi te może nie tak bardzo, ale jednak były bolesne, Agatka czuła się bardzo osłabiona, czasami nawet z trudem wstawała z łóżeczka. Mimo to wciąż powtarzała sobie.
- Niech sobie nie myśli ta podła Leukocytka, że uda jej się mnie pokonać!
I z zaciśniętymi zębami dzielnie wysuwała rączkę, aby pani pielęgniarka pobrała jej krew do kolejnych badań.
Tak było wiele miesięcy. Badania, kroplówki, zastrzyki znów badania. Nudne szpitalne popołudnia i wieczory. Aż pewnego jesiennego dnia do Agatki przyszedł pan doktor, ten który wysłuchał opowieści o Leukocytce i powiedział, że Leukocytka zwiewa tak, że omal nie zgubiła swoich wielkich buciorów, a za nią cała jej świta. Przepychają się wskakując do swojego świetlistego pojazdu, byleby tylko jak najszybciej uciec na swoja planetę Białaczka.
-Przybij piątkę, bohaterko! - powiedział do dziewczynki - udało się nam! Zwyciężyliśmy ! Musimy tylko naprawić szkody, jakich narobiła wstrętna Leukocytka...
Agatka lekceważąco wzruszyła ramionami:
- Teraz to już naprawdę drobiazg...Po tym, jak pokonałam najeżdzców nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych...
Walka może być bardzo długa i ciężka ale wówczas zwycięstwo smakuje jeszcze lepiej.
Dla wszystkich małych, dzielnych wojowników - DACIE RADĘ.
Komentarze
Prześlij komentarz