Kolejna bajka terapeutyczna. Zachęcam do poczytania :)
Szczególnie polecam bajeczkę małym dzieciom.
Pewna malutka rozbrykana Zebra obudziła się o świcie. Wyjrzała przez okno swojego pokoiku i na niebie zobaczyła piękną, wielobarwną tęczę. Zauroczona tym widokiem postanowiła odnaleźć jej początek i wdrapać się na sam jej szczyt. Oczywiście nie powiedziała nic rodzicom, bo pomyślała, że i tak zajęci swoimi sprawami nie zauważą jej nieobecności.
Maleńkie kropelki deszczu migoczące wszystkimi kolorami doprowadziły ją, aż do samego podnóża tęczy. Zeberka zaczęła swoją wspinaczkę i nawet nie obejrzała się za siebie. Nie zauważyła też swoich rodziców, którzy zaniepokojeni jej nieobecnością, znaleźli małe ślady kopytek na ziemi i pobiegli za nią.
Mama już dosięgała tęczy krzycząc: zejdź na dół córeczko!, gdy nagle brzeg łuku zaczął kurczyć się do góry. Zeberka odwróciła głowę i zobaczyła za sobą przepaść. Mogła już teraz tylko iść do przodu, bo cały tył tęczowej drogi zniknął za nią. Zaczęło brakować jej sił. Zauważyła też, że piękne, czarne pasy na jej skórze zaczynają opadać jeden po drugim w dół, tak, że stała się całkiem biała. Miała już dosyć, ale nie mogła się teraz zatrzymać, droga za nią ciągle się skracała.. Słońce było tak blisko, że zrobiło jej się niedobrze z gorąca. Nic już nie chroniło jej bladej skóry przed promieniami.
Nagle zaczął padać drobniutki deszczyk, jego delikatne kropelki spadały jedna po drugiej na Zeberkę. Bo musicie wiedzieć, że aby na niebie powstała tęcza, potrzebne są oprócz promieni słońca, także i krople deszczu. Zeberka zaczęła powoli nabierać nowe mocy.
Najpierw nie miała siły nawet się napić, ale krople spadające na jej skórę orzeźwiały ją i chłodziły. Zauważyła też zarysy pasów, które utraciła podczas wędrówki, coraz śmielej posuwała się do przodu. Nagle, przed sobą w dole usłyszała głos mamy:
- Córeczko jestem tutaj, wracaj już do mnie!
Szła w kierunku tego głosu, aż zobaczyła rodziców. Pobiegła do nich ile tylko miała sił w nogach. Na pyszczkach mieli łzy.
- Dlaczego płakaliście? – zapytała z niepokojem.
-Tak bardzo się o Ciebie martwiliśmy. Baliśmy się, że już do nas nigdy nie wrócisz. Obiecaj, że już nigdy i nigdzie nie będziesz uciekać.
Zeberka z radością pokiwała głową na znak zgody i wrócili razem do domu.
Kiedy już odpoczęła i porządnie się najadła, stanęła przed lustrem i zobaczyła, że na grzbiecie ma piękne pasy, jeszcze ładniejsze i mocniejsze niż te poprzednie.
Justyna Piecyk
Szczególnie polecam bajeczkę małym dzieciom.
Pewna malutka rozbrykana Zebra obudziła się o świcie. Wyjrzała przez okno swojego pokoiku i na niebie zobaczyła piękną, wielobarwną tęczę. Zauroczona tym widokiem postanowiła odnaleźć jej początek i wdrapać się na sam jej szczyt. Oczywiście nie powiedziała nic rodzicom, bo pomyślała, że i tak zajęci swoimi sprawami nie zauważą jej nieobecności.
Maleńkie kropelki deszczu migoczące wszystkimi kolorami doprowadziły ją, aż do samego podnóża tęczy. Zeberka zaczęła swoją wspinaczkę i nawet nie obejrzała się za siebie. Nie zauważyła też swoich rodziców, którzy zaniepokojeni jej nieobecnością, znaleźli małe ślady kopytek na ziemi i pobiegli za nią.
Mama już dosięgała tęczy krzycząc: zejdź na dół córeczko!, gdy nagle brzeg łuku zaczął kurczyć się do góry. Zeberka odwróciła głowę i zobaczyła za sobą przepaść. Mogła już teraz tylko iść do przodu, bo cały tył tęczowej drogi zniknął za nią. Zaczęło brakować jej sił. Zauważyła też, że piękne, czarne pasy na jej skórze zaczynają opadać jeden po drugim w dół, tak, że stała się całkiem biała. Miała już dosyć, ale nie mogła się teraz zatrzymać, droga za nią ciągle się skracała.. Słońce było tak blisko, że zrobiło jej się niedobrze z gorąca. Nic już nie chroniło jej bladej skóry przed promieniami.
Nagle zaczął padać drobniutki deszczyk, jego delikatne kropelki spadały jedna po drugiej na Zeberkę. Bo musicie wiedzieć, że aby na niebie powstała tęcza, potrzebne są oprócz promieni słońca, także i krople deszczu. Zeberka zaczęła powoli nabierać nowe mocy.
Najpierw nie miała siły nawet się napić, ale krople spadające na jej skórę orzeźwiały ją i chłodziły. Zauważyła też zarysy pasów, które utraciła podczas wędrówki, coraz śmielej posuwała się do przodu. Nagle, przed sobą w dole usłyszała głos mamy:
- Córeczko jestem tutaj, wracaj już do mnie!
Szła w kierunku tego głosu, aż zobaczyła rodziców. Pobiegła do nich ile tylko miała sił w nogach. Na pyszczkach mieli łzy.
- Dlaczego płakaliście? – zapytała z niepokojem.
-Tak bardzo się o Ciebie martwiliśmy. Baliśmy się, że już do nas nigdy nie wrócisz. Obiecaj, że już nigdy i nigdzie nie będziesz uciekać.
Zeberka z radością pokiwała głową na znak zgody i wrócili razem do domu.
Kiedy już odpoczęła i porządnie się najadła, stanęła przed lustrem i zobaczyła, że na grzbiecie ma piękne pasy, jeszcze ładniejsze i mocniejsze niż te poprzednie.
Justyna Piecyk
Komentarze
Prześlij komentarz